poniedziałek, 10 listopada 2014

John Grisham "Ostatni sedzia"

John Grisham
Ostatni Sędzia
Wyd. Amber
2004
Kiedyś, kiedyś przeczytałam fenomenalną książkę Grishama, mianowicie "Czas zabijania". Nie wpisywało się to wtedy kompletnie w mój klimat, ale było ostatnią książką na regale mojej mamy, której nie czytałam :P Książkę z wieloma szczegółami pamiętam do dziś, ale Grishama od tamtej pory w ręku nie trzymałam, aż do teraz!

Po niezbyt zachęcającym tyle okładki, gdzie widniały słowa: "thriller prawniczy" (sick!) postanowiłam jednak przeczytać, bo coś musi być przyczyną tak wielkiej popularności książek tego autora.

Historia rozpoczyna się oczywiście od jakiejś brutalnej zbrodni. Tu jest nią gwałt i morderstwo samotnej matki dwójki dzieci. Ewidentnym sprawcą jest mieszkaniec tej samej małej miejscowości. Jest to typowa osada Południa Stanów Zjednoczonych lat 70'tych wraz ze swoimi rasowymi uprzedzeniami i większą lub mniejszą przestępczością skrzętnie ukrywaną przez miejscowego szeryfa. Smaku dodaje fakt, że narratorem jest wykształcony, młody dziennikarz na dodatek pochodzący z Północy. Śmiał nawet wykupić lokalną gazetę, szerzyć dziwne poglądy i wykrywać niedociągnięcia lokalnej władzy i samych mieszkańców.

Główną osią fabuły jest proces oskarżonego o w/w zbrodnię ze wszystkimi smaczkami amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości z głównymi bohaterami: ławą przysięgłych i Deklaracją Niepodległości Stanów Zjednoczonych.

Tak naprawdę tej pozycji nie nazwałabym thrillerem, raczej powieścią społeczno-obyczajową ukazującą codzienność mieszkańców konserwatywnego miasteczka na Południu Stanów. Z niecierpliwością czekałam na jakiekolwiek wzmianki dotyczące samego procesu, które były najciekawsze.

Całość absolutnie przewidywalna od początku do końca. Nie zastanawiamy się kto zabił, dlaczego i kto będzie następny. Typowego dla thrillerów napięcia próżno szukać, adrenaliny tez nie uświadczycie. Gdy przerzuciłam ostatnią kartkę pojawiło się znane z kina uczucie: gdy czekacie aż akcja się rozwinie a reżyser funduje Wam napisy końcowe...

Także Panie Johnie drogi po tak długiej przerwie w znajomości nie zachwycił mnie Pan, ot takka lekka lektura do czytania przed snem. Next please!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Miłośniczka książek wszelkiej maści i sierści, mopsoholiczka, która wcale nie uważa wypicia 10 filiżanek kawy dziennie za niezdrowe i absolutnie nie wierzy w to, że zwierzęta nie mają duszy!